fbpx

Czy zdjęcia mogą być terapią? Zimowa sesja Justyny

Napisała do mnie Justyna, która widziała sesję kobiecą…innej Justyny i zamarzyła zrobić sobie taki właśnie prezent. Jak cudownie! Udało nam się umówić niezwykle szybko, zagrał i czas i miejsce, a także pogoda z aurą tajemniczości – tak bardzo pasująca do sukienki Justyny. Nie wierzę w zupełne przypadki i to nasze spotkanie też przypadkowe nie było. Twarz dziewczyny, która przyjechała wielkim, rodzinnym autem (Justyna ma 3 córeczki!) wydała mi się znajoma. Do tej pory nie mogę skojarzyć, gdzie mogłam ją spotkać. Bo przecież pochodzi z Warszawy, tam mieszka, a działkę na podlaskiej wsi, tuż przy samej granicy, kupili z mężem zupełnie niedawno. Zaczęłyśmy rozmawiać i nie mogłyśmy się nagadać. Miałyśmy tyle wspólnego! Justyna lubi wstawać o świcie i fotografować przyrodę, ostatnio z zapałem łapie w kadrach żubry przy własnym siedlisku. Obie zaczytywałyśmy się niegdyś w przygodach rudowłosej Ani z Zielonego Wzgórza, obie jesteśmy fankami wakacji na Suwalszczyźnie, ogrodnictwa permakulturowego, chustowania dzieci, macierzyństwa bliskości i nie wiem ilu jeszcze rzeczy. A przecież spędziłyśmy ze sobą niecałe dwie godziny. Po kilku dniach odważyłam się zapytać Justynę, czy jej mąż Marcin, to nie jest ten chłopak, z którym poznałam się kiedyś w pociągu i spotkaliśmy się potem kilka razy – imię i nazwisko się zgadzało…nie, tego by było już za wiele!:) To nie był on.

Nie rozmawiałyśmy przed sesją o ubiorze, bo wydawało mi się oczywiste, że zimą nikt nie zechce rozbierać się z płaszcza i czapki. I tu zaskoczenie. Justyna niewiele sobie robiła z temperatury. To miała być sesja kobieca, a ona chciała założyć długą aksamitną sukienkę. I tak zrobiła. Natura, lekkie zamglenie, brak słońca dopełniły klimatu niedopowiedzenia i tajemnicy. Justyna kolejny raz mnie zadziwiła. Podczas sesji czułam, że stoi przede mną kobieta przebojowa, pewna siebie, w pełni świadoma swojej urody i wdzięku. A ona po spotkaniu mi wyjawiła, że to miał być prezent dla siebie, rodzaj terapii. Jak mało widzimy na zewnątrz i jak bardzo pozory nas mogą zmylić! Pomyślałam wtedy, że pomysł Justyny jest genialny. Inaczej widzimy siebie, a inaczej postrzegają nas inni. Ujrzenie siebie na tylu zdjęciach portretowych, może być formą terapii odkrywającej inną stronę naszej natury, pozwalającej spojrzeć na siebie z dystansu. Dziękuję Ci Justyno za okrycie kolejnej wartości, jaką niesie fotografia!

Będzie mi miło, gdy zostawisz komentarz
Twój komentarz

NAME
EMAIL
WEBSITE
COMMENT

Kolejny wpis

Endometrioza – czy Ty także jesteś 1 na 10? Szczególna sesja Kasi